Brutalna prawda

Brutalna prawda

W minioną sobotę tuż przed godziną osiemnastą, foyer Wojewódzkiego Domu Kultury w Kielcach, zapełniło się widzami chcącymi obejrzeć spektakl, który choć grany dopiero jeden raz, zdobył już miano teatru kontrowersyjnego. „Porwanie” to spektakl oparty na prawdziwych wydarzeniach, z dużą dawką brutalnych scen przemocy, przekleństw i okrucieństwa, przykuwał uwagę, przerażał i kierował myśli  ku znaczeniu słowa wolność. Wydarzeniu patronował marszałek województwa świętokrzyskiego Adam Jarubas.

 

– Te okropne wyrazy, przekleństwa, rażą tylko na początku. Gdy oglądałam spektakl grany pierwszy raz we Włoszczowie, pomyślałam , że nikt tego nie wytrzyma. Jednak po 10 minutach dla wszystkich stało się jasne, że reżyser nie epatuje brzydotą, żeby wyróżnić swoje dzieło, ale nie może „oczyszczać” przestępców z ich bezwzględności i okrucieństwa, także w warstwie słownej. Tak wygląda brutalny świat bandytów, trudniących się porwaniami w Polsce.  Tylko, że my nie zdajemy sobie z tego sprawy – powiedziała  Małgorzata Wypychewicz, szefowa lokalnej Fundacji „Jesteśmy Blisko”.  Fundacja zajmowała się sprzedażą biletów, z których całkowity dochód zostanie przeznaczony na pomoc dla jej podopiecznych: Mai, Igorka i pana Mariusza, strażaka, który na skutek urazu złamał kręgosłup.

Ten wyjątkowy spektakl powstał dzięki ludziom zaangażowanym w pomaganie innym, którzy realizując swoje marzenia, realizują pasje, które przynoszą wymierne korzyści.
Producentem i reżyserem spektaklu „Porwanie” jest Grzegorz Mikołajczyk, były antyterrorysta. To on chcąc zwrócić uwagę na problem napisał sztukę, którą zainteresował Małgorzatę Wypychewicz.
– Najpierw się trochę zdziwiłam. Pan Grzegorz jest szefem ochrony w firmach, które wraz z mężem prowadzimy. Wiedziałam jednak, że ma nie tylko wiedzę i doświadczenie, ale  działa także w branży filmowo- teatralnej,  bywa  aktorem.  Przeczytałam scenariusz i pomyślałam, że  powinien na jego podstawie powstać spektakl – mówi Wypychewicz.

Warto podkreślić, że nikt z realizujących projekt nie otrzymał honorariów. Ani aktorzy, którzy zresztą z kunsztem zagrali swoje role, mimo iż nie są profesjonalnymi aktorami, ani reżyser, młodzi artyści, którzy dla potrzeb projektu napisali muzykę, ani cały sztab ludzi pracujących przy projekcie.
– Mamy dobrą pracę, zdrowie, cieszymy się życiem, oddajemy więc cząstkę  tego wszystkiego dla innych. To nasza pasja – dodaje z oddaniem menadżerka projektu Sylwia Oracz, która  jest autorką interesującej, mrocznej i odpowiednio do przekazu, ascetycznej scenografii.
– Reżyser miał różne pomysły na to przedstawienie. Chwilami jest to dokument, czasem film, zaraz potem spektakl, ale wyszła z tego spójna sztuka,  która dominująco  uświadamia nam skalę problemu – mówiła przed spektaklem Sylwia Oracz.

Rzeczywiście, gdy zgasło światło, na dużym ekranie maskującym scenografię, widzowie mogli zobaczyć mamy Igora i Mai, podopiecznych Fundacji, dla których zagrano spektakl. Przedstawiły swoje maluchy, dziękując Fundacji i widzom za pomoc i gorące serca.

Po chwili widzowie patrzyli na filmową scenkę porwania przez trzech bandytów, w biały dzień, młodej dziewczyny. Wrzucona do bagażnika samochodu oprawców, niesłyszana i niezauważona przez nikogo, nie przestawała wołać o pomoc.
Nagle ekran powędrował do góry. Przed oczami widzów ukazała się scena opuszczonego, zaniedbanego pomieszczenia. Głosy porwanej dziewczyny z ekranu zlały się z głosami dziewczyny wnoszonej na plecach  aktorów, wejściem na salę dla widzów. To wykorzystanie przestrzeni sali widowiskowej, zmiany planów, choć znane od dawna w teatrze, ożywiały sztukę, wzmacniały zainteresowanie i przekaz, wyzwalały ciekawość.

Mroczny spektakl pełen zwrotów akcji, wspaniale zagrany przez prawdziwych policjantów i bezbronną kobietę przepełnioną strachem, poniżaną, narażaną na śmiertelne niebezpieczeństwo, kończy się zaskakująco. Ciężar problemu który przygniatał od początku spektaklu, wydawał się z minuty na minutę coraz bardziej nie do zniesienia. Gdy na końcu spektaklu zobaczyliśmy statystyki policyjne dotyczące porwań, powiało grozą.
Jak powiedział jeden z widzów, ojcowie powinni pamiętać o problemie zawsze, gdy córki wychodzą  na samotne spacery z dala od skupisk ludzi.
– To dobrze, że są takie głosy. Reżyserowi chodziło także o edukację społeczeństwa i przestrogę – mówi Sylwia Oracz.
Premiera spektaklu odbyła się w październiku we Włoszczowie. Sztuka pokazana zostanie także w Krakowie, Warszawie i Wrocławiu.
Ze względu na charakter przedstawienia, sceny  przemocy, także seksualnej, spektakl przeznaczony jest dla widzów powyżej 16. roku życia.